Policja przekazała informacje o smutnym końcu poszukiwań 60-letniej kobiety z Krakowa. Kobieta, która była zaginiona od piątku, została odnaleziona martwa. Miała wrócić do domu komunikacją miejską po dniu pracy, ale nigdy nie dotarła do celu. Podczas rozmowy telefonicznej z mężem powiedziała mu, że złamała nogę po wyjściu z autobusu i leży bezradna w śnieżnym zasypie.

Podróż do domu 60-latki miała rozpocząć się na Placu Targowym Tomex, gdzie pracowała. Planowana trasa autobusowa prowadziła do jej mieszkania na ulicy Darwina, gdzie czekał na nią mąż i syn. Odległość ta wynosi około 4,5 kilometra.

Według komunikatu policji, kobieta jednak nie dotarła do swojego domu. Wokół godziny 17:30 jej mąż skontaktował się z nią telefonicznie, dowiadując się o złamanym nogi, które uniemożliwiło jej samodzielne poruszanie się. Niestety, kobieta nie była w stanie podać swojej dokładnej lokalizacji.

Policja rozpoczęła intensywne poszukiwania już w piątek wieczorem. „W komendzie ogłoszono alarm – wszyscy dostępni policjanci, nawet ci którzy mieli wolne, zostali wezwani do pracy”- podaje Piotr Szpiech, rzecznik krakowskiej komendy miejskiej. Poszukiwania były prowadzone z wykorzystaniem maksymalnej ilości dostępnych sił i środków – sprawdzanie monitoringu, analiza potencjalnych tras autobusowych, użycie drona policyjnego oraz poszukiwanie z psem.